niedziela, 5 lipca 2015

Epilog

Liam i ja przechadzaliśmy się po parku trzymając się za rękę. Ciepłe powietrze owiewało nas z każdej strony, a słońce świeciło nam w oczy.
Minęło pięć lat odkąd jesteśmy razem. Pięć długich lat, w ciągu których tak dużo się wydarzyło.
Pamiętam dokładnie ten dzień, gdy cztery lata temu staliśmy przed ołtarzem przysięgając sobie: nie opuszczę cię, do śmierci.


Biała prosta suknia opinała moje ciało, gdy szłam obok mojego taty w stronę ołtarza.
Liam stał już przy ołtarzu ubrany w najbardziej elegancki garnitur, jaki miałam okazję w życiu zobaczyć. Był tak idealnie dopasowany, iż zastanawiałam się czy może został uszyty na miarę. Uśmiechał się do mnie szeroko, a ja miałam łzy w oczach widząc go takiego szczęśliwego, a zarazem pełnego dumy oraz z uniesioną głową. Czułam się jak księżniczka stąpająca w stronę swojego księcia z bajki, który był dla niej tym jednym jedynym.
Był to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu i wiem, że nie zmieniłabym w nim nic. Nawet tańczenie na stole mich dwóch szalonych przyjaciółek.
Gdy w końcu dotarliśmy pod sam ołtarz, tata przekazał Liamowi moją dłoń i stanął obok mamy w pierwszym rzędzie. Liam uśmiechnął się do mnie i składając pocałunek na moim policzku zapewnił, że wszystko jest dobrze.
Ksiądz odczytał fragment Pierwszego Listu do Koryntian, w którym zawarta była cała prawda o miłości.



Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie jest bezwstydna,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.


Był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Wiedziałam, że przy Liamie mogę być sobą i nie muszę nikogo udawać, ponieważ Liam to chłopak, który zawsze był przy mnie i znał mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć co kiedy czuję, czy jak zachowam się w danej sytuacji. Kochałam go mimo wszystko, był dla mnie opoką i wsparciem, a także najlepszym przyjacielem od lat.




- Znów się zamyśliłaś. - Liam potarł moje ramię przyciągając mnie bliżej siebie.
- Troszkę. - odpowiedziałam tuląc się do jego boku, gdy usiedliśmy na ławce w parku.
- O czym znowu?
- O naszym ślubie kochanie. - wyjaśniłam patrząc na niego.
Jego oczy ukryte były pod ciemnymi okularami, a ja nie mogłam napatrzeć się na niego. Jego brodę pokrywał dwudniowy zarost. Ostatnio stwierdził, że musi ją zapuścić ponieważ pamięta jak kiedyś powiedziałam mu, że bardzo podobają mi się mężczyźni z zarostem. Nie dość, że pamiętał to chciał jeszcze sprawić, żeby bardziej mi się spodobać.
- Pamiętny dzień. - zamruczał mi do ucha, po czym pocałował w skroń. - A teraz będę tatą. - dodał po chwili kładąc dłoń na mym już zaokrąglonym brzuchu. Masował go w górę i w dół, a ja czułam jak nasz mały cud świata się porusza.
- Jakie to wspaniale uczucie, móc poczuć jak jeszcze moje nienarodzone dziecko czuje mój dotyk. - zauważył Liam szczerząc się do mnie. Cmoknęłam go w policzek, a następnie położyłam swoją mniejszą dłoń na jego.
- Kocham cię. - szepnęłam opierając głową na jego ramieniu i zamykając oczy na chwilę.
- Ja też cię kocham Maggie i dziękuje ci za wszystko co dla mnie robiłaś, robisz i robić będziesz, bo to niesamowite jak drugi człowiek może się poświecić dla innych.
Liam był wyraźnie tamtego dnia uczuciowy, aż lekko mnie to przerażało. Nie powiem, ale kochałam Liama za wszystko, za to jakim był człowiekiem, za to jak się odnosił do innych i za miliony innych rzeczy. Ale zawsze przerażało mnie to, jaki potrafił być uczuciowy w stosunku do mnie. Inni twierdzili, że to bardzo dobrze iż się o mnie troszczy, natomiast ja znając Liama tyle lat, nie mogłam uwierzyć, że on potrafił być aż tak uczuciowy w stosunku do mnie. Przecież nawet, gdy byliśmy młodsi, to tak się nie zachowywał. Dopiero odbiło mu, gdy dowiedział się że jestem w ciąży. Zaczął kupować jakieś ubranka, buciki, wszystko co było potrzebne dla dziecka. Niestety nie zorientował się, że wszystko to było jeszcze za duże. Śmiałam się z niego, ale on ciągle powtarzał że przecież i tak się przyda za kilka lat, bądź miesięcy.
- Mam ochotę na loda. - powiedziałam na młodą parę idącą niedaleko nas z lodami w dłoniach. Liam popatrzył na mnie przez moment, po czym bez słowa wstał i ruszył w stronę budki z lodami. Zaskakiwał mnie każdego dnia. Na co ja miałam ochotę to zawsze mi to dawał, kupował. Jestem szczęściarą mając takiego faceta, który zawsze wie czego mi potrzeba.
Pamiętam jak mi się oświadczył. Było to rok po tym jak zaczęliśmy być oficjalnie razem.




Siedziałam akurat w kuchni czytając wciągającą książkę. Było cicho, ponieważ nikogo nie było w domu. Rodzice pojechali do znajomych, a Zayn poszedł do swojej dziewczyny. Na zewnątrz padał deszcz, a ja czekałam na Liama aż przyjdzie. Spóźniał się trzydzieści minut, co było do niego niepodobne. Denerwowałam się. Miał jakieś ważne sprawy do załatwienia w mieście, a dopiero później miał do mnie wstąpić, gdy będzie już wracał. Aby choć trochę o tym nie myśleć zaczęłam czytać książkę. Tak bardzo mnie ona porwała, że ledwo co zauważyłam jak mój telefon tańczy na kuchennym blacie. Odetchnęłam z ulgą widząc migające imię Liama na ekranie.
- Wyjdź do ogrodu. - oznajmił krótko, po czym się rozłączył. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi, ale jako że jestem ciekawskim człowiekiem wyszłam do ogrodu.
Niebo było ciemne, kilka gwiazd przyozdabiało niebo, po deszczu nie było ani śladu.
I wtedy, w tym samym momencie, gdy moja głowa była uniesiona w górę dostrzegłam jakiś blask, jakby błysk choinkowych lampek.
Opuściłam głowę i spojrzałam w tamtą stronę. Liam stał pośród ścieżki ułożonej z jasnych lampek, w eleganckim garniturze i z przyklejonym wielkim uśmiechem na ustach patrzył na mnie.
- Witaj kochana. - przywitał się ze mną idąc powoli w moją stronę. Wszedł po schodkach na drewniany podest, po czym złapał mnie za dłoń. Głupio się czułam będąc obok niego, ponieważ on był tak elegancko ubrany, a ja miałam na sobie tylko duży t-shirt i spodnie od dresu.
- Cześć, co ty kombinujesz Liam? - zapytałam zaciekawiona, a jednocześnie rozbawiona jego powagą.
- Nie śmiej się ze mnie, ja tylko chce cię o coś prosić. - powiedział, po czym uklęknął na jedno kolano.
- Liam, co ty robisz? Wstawaj, zgłupiałeś? - pytałam go spanikowana.
- Maggie, dokładnie pamiętam jak pierwszy raz mnie pocałowałaś, a nawet co wtedy czułem a także jakie myśli kłębiły się w mojej głowie. Za każdym razem, gdy mnie całujesz mam wrażenie jakbym stawał się jednym z najszczęśliwszych osób na całym świecie. Sprawiasz, że chce mi się żyć. Każdego ranka, gdy wstaję rano mam ochotę krzyknąć, że cię kocham i że mnie kocha jedna z najwspanialszych osób na świecie. Mam ochotę wybiec z domu i krzyczeć na całe gardło: kocham Maggie! Wiem, że mogliby mnie zamknąć za zakłócanie spokoju, dlatego nie chcę aż tak bardzo ryzykować. - zaśmiał się ściskając moje dłonie, a z moich oczu poleciały łzy.
- Chce cię o coś spytać Mag. Więc – odchrząknął, po czym kontynuował. Widziałam w jego oczach jakąś niepewność, jakby nie był w stu procentach pewien swoich słów.
- Nie bój się, wyduś to z siebie Liam. - zachęcałam go. Domyślałam się, o co chce mnie zapytać.
- Zamieszkasz ze mną? - zapytał po chwili, a mnie wcisnęło w ziemie. Nie takiego pytania się spodziewałam. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, zamurowało mnie. Jego postawa sama przez się świadczyło o tym, że chce mnie poprosić o rękę, a nie zapytać czy z nim zamieszkam.
- Wiedziałem, wiedziałem że się nie zgodzisz. - powiedział wstając. Był załamany, widziałam to bardzo dobrze. Złapał się za włosy ciągnąc je w dramatycznym geście.
- Liam, to nie tak. Ja bardzo chciałabym z tobą zamieszkać, ale nie wiem czy to nie za wcześnie. - wyjaśniłam obejmując się ramionami. Nie wiedziałam jaka będzie jego reakcja, co powie.
- A jakbym ci się oświadczył? - zapytał nie odwracając się do mnie. Otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia nie wierząc w to co on właśnie powiedział.
- Ja nie … nie wiem Liam. To trudna decyzja, a ja… nie… nie jestem...
- Wiem, dobra nie było tematu. Po prostu postanowiłem, że zapytam, a może się zgodzisz. - ozajmił odwracając się do mnie twarzą, a w jego oczach błyszczały łzy. On płakał? Niemożliwe.
- Liam, to nie o to chodzi. Ja cię kocham i naprawdę chcę z tobą zamieszkać ale nie uważasz że jesteśmy nieco za młodzi na taki krok? - zapytałam. Miałam z jednej strony rację, bo przecież oboje byliśmy młodzi na ślub i tak dalej, a zamieszkanie razem było dość poważnym krokiem w naszym związku. Jasne, że chciałam z nim zamieszkać. Oczywiście marzyłam o tym, ale wydawało mi się to za szybko. Za szybko wszystko się działo.
- Może trochę, ale chcę w końcu zacząć życie na własny rachunek i nie chcę siedzieć na garnuszku rodziców. Po prostu chcę mieć ciebie cały czas przy sobie Maggie. Budzić się przy tobie, zasypiać, chcę po prostu byś została moją żoną. - zakomunikował, po czym uklęknął na jedno kolano przede mną. Kochałam go za to jaki był konkretny, nie dawał sobą pomiatać, ani też nie dał sobie w kaszę dmuchać. Był po prostu sobą, nie udawał nikogo.
- Liam ja nie wiem… - zajęczałam patrząc mu prosto w oczy. Czułam, że on naprawdę mówił poważnie, że chce być ze mną do końca swojego życia. Ja czułam to samo. Wiedziałam, że przy nim mogę być w pełni szczęśliwa, a także żyć godnie przy jego boku.
I właściwie to sama nie wiedziałam dlaczego się opierałam, dlaczego się nie zgodziłam od razu, gdy po raz pierwszy poprosił mnie o rękę.
- Maggie proszę. - i w tym momencie miał mnie całą wyjmując z kieszeni czerwone pudełeczko, a w nim pierścionek. Piękny, duży brylant, idealny.
- Tak. - odpowiedziałam już bez zbędnych ceregieli i zgodziłam się na być panią Payne i bycie z nim do końca swych dni.



- Proszę. - Liam wrócił wręczając mi loda do ręki.
- Dziękuje kochanie. - powiedziałam całując go w szczękę, gdy usiadł obok mnie. Zaczęłam zlizywać topniejącego już loda, a w tym czasie Liam patrzył przed siebie z ramieniem opartym na oparciu ławki za mną.
- Co się tak zamyśliłeś? - zapytałam dotykając dłonią jego policzka. Był taki nieobecny, jakby był w całkiem innym świecie.
- Myślę. - wyznał.
- Nad czym? - zapytałam marszcząc brwi. Co on znów kombinował?
- Nad życiem. - wyznał całując mnie w czoło. - Chodź, bo się spóźnimy. - dodał wstając i wyciągając do mnie swoją dłoń.
- Gdzie? - zapytałam wytrącona z równowagi wpychając do buzi ostatek cieknącego loda.
- Do Chloe, pamiętasz? - zapytał z uśmiechem, po czym pocałował mnie w kącik ust.
- Nie. - przyznałam śmiejąc się z niego, a gdy dostałam lekkiego klapsa w tyłek spiorunowałam go wzrokiem.
- Chodź grubasku. - zawołał do mnie łapiąc mnie za dłoń i ciągnąc za sobą. Taki właśnie jest mój mąż, dowcipny a zarazem szalony jak diabli.

***

Chloe i Matt pobrali się zaraz po skończeniu przez nas studiów. Chloe była w trzecim miesiącu ciąży i tylko ja oraz Kate wiedziałyśmy o jej stanie. Na szczęście, bo Chloe bardzo się o to bała, brzucha nie było jeszcze widać. W sumie przez całą ciąże nie było nic po niej widać, bo ona zawsze była chuda.
- Witamy naszych ukochanych przyszłych rodziców. - zajęczała Chloe otwierając drzwi na oścież i tuląc najpierw mnie, a potem Liama do siebie.
- Cześć Chloe, kupiliśmy wino. - zakomunikował jej Liam wchodząc głębiej do domu i szukając Matta.
- Jak się czujesz? - zapytała Chloe zamykając za nami drzwi. Jej dom był idealny.
Każdy kąt w tym domu był zagospodarowany na jakąś rzecz, która idealnie wpasowywała się do otoczenia, a także idealnie z nim współgrała. Zawsze zazdrościłam jej takiej smykałki do tego typu rzeczy. Uwielbiałam to w niej, że potrafiła tak zadbać o dom i nie tylko.
- Świetnie. Młody szaleje, kopie, tańczy, wywija fikołki. - śmiałam się opowiadając jej o moim małym kurczątku w brzuchu.
- To super. Ja pamiętam jakie Mike dawał mi cyrki w brzuchu. Czasem nawet budziłam się w nocy, bo tak szalał. Dopiero Matt po jakimś czasie wyczytał gdzieś w internecie, że aby właśnie uspokoić dziecko w łonie matki, należy puścić mu muzykę. - wyjaśniła mi Chloe przechodząc z holu do salonu, a później do kuchni gdzie już tam urzędowali chłopaki. - I tak właśnie Matt zaczął puszczać mu rockową muzykę, a młody uspokoił się i miałam względny spokój dopóki ze mnie nie wyszedł. - zaśmiała się Chloe całując swojego czteroletniego synka w czoło.
Mały Mike, czyli odbicie Chloe przypatrywał się uważnie swojemu ojcu, gdy ten coś opowiadał. Mały był taki skupiony, że nawet nie zorientował się gdy zaczęłam podjadać mu cukierki z miski.
- Cześć Maggie. - Sebastian, mąż Kate podszedł do mnie i przytulił mnie mocno do siebie.
- Hej staruszku, jak tam u ciebie? - zapytałam gdy odsunął się ode mnie. Był nieco wyższy i znacznie chudszy ode mnie, ale co się dziwić? Ja nosiłam w sobie nowe życie.
- Świetnie, zmieniłem pracę. Jest o wiele lżejsza i spokojniejsza, a także…
- Daj spokój już z tą pracą. - przerwała mu Kate wchodząc do kuchni. Popatrzyłam na nią, a na jej twarzy wyrósł ogromny uśmiech. Nie wiem czy mi się zdawało, ale coś się w jej zachowaniu i postawie zmieniło.
- Cześć Mag, aleś ty duża. - zauważyła Kate tuląc mnie do siebie. Co to dzisiaj dzień przytulanek dla Maggie?
- Trochę mi się przybrało na wadze ostatnio. - zaśmiałam się słysząc jej słowa.
Kate zawsze był dość specyficzną osobą, posiadała humor który tylko nieliczne osoby rozumiały, najczęściej byłyśmy to ja i Chloe i oczywiście Sebastian, ale to to inna historia.
- No właśnie widzę, ale do twarzy ci w ciąży. - przyznała. Widziałam jak bardzo chciała dotknąć mojego brzucha, więc wzięłam jej dłoń i położyłam na wydętym brzuchu. Kate, aż zawyła z zachwytu nad tym gestem i popatrzyła znacząco na Sebastiana.
- Boże, jakie to wspaniałe. - zajęczała patrząc mi prosto w oczy, w których pojawiły się łzy. Już kilka lat wcześniej Kate była w ciąży. Niestety z pewnych powodów poroniła. Obwiniała o to Sebastiana, nawet rozstali się na jakiś czas. Ale ja i Chloe przekonałyśmy ją, że nie warto od razu się poddawać. Warto walczyć o to co chce się osiągnąć, a później być z tego dumnym. Tak więc Kate wróciła do Sebastiana, a jakieś dwa miesiące później dostałyśmy zaproszenie na ślub. I tak oto we trzy pobrałyśmy się praktycznie w tym samym czasie, co było bardziej niż śmieszne, ponieważ nigdy byśmy nie przypuszczały że tak się stanie. Najwspanialsze jednak było to, że każda z nas na ślubie innej była druhną.
- Dobra, koniec obmacywania mojej żony. - zakomunikował Liam podchodząc do mnie i tuląc mnie do siebie od tyłu. Wzruszyłam tylko ramionami patrząc na Kate, a ta cicho się zaśmiała i pomagając Chloe z naczyniami zabrała je do ogrodu, gdzie już wszyscy się znajdowali.
- Kochanie, ja cię nie poznaję. - powiedziałam kładąc głową na ramieniu Liama i całując go w brodę.
- Co masz na myśli? - zapytał zainteresowany.
- Stałeś się taki opiekuńczy i dbający o mnie, aż dziwię się bo jakoś nigdy taki nie byłeś. - zaśmiałam się z przerażonej miny Liama.
- Ja nigdy nie byłem opiekuńczy? Żartujesz prawda?
- Oczywiście, że tak. Co się wściekasz. - zaśmiałam się ponownie i cmokając go w usta wzięłam za rękę, po czym ruszyłam w stronę ogrodu.
Genialnie było wszystkich znów zobaczyć. Kate szalała za Sebastianem mimo tylu lat. Chloe z Mattem wpatrzeni w małego Mike zdawali się nie zauważać nikogo oprócz niego. A ja i Liam siedzący pośrodku zastanawialiśmy się co nam jeszcze przyniesie przyszłość, z czym będziemy musieli się zmierzyć, a z czego będziemy się cieszyć.
Jednego byłam pewna – zrobimy to razem i nic, powtarzam nic nam w tym nie przeszkodzi. Bo jak to mówią nigdy nie patrz w tył, zawsze patrz przed siebie. I ja zawsze się tego trzymałam i trzymać będę.




- KONIEC -




__________________________


Właśnie zakończyłam swój trzeci blog, w ciągu ostatnich dwóch lat. Jutro (6.07) miną dwa lata odkąd zaczęłam publikować swoje pierwsze opowiadanie.
Nie mogę uwierzyć, jak to szybko minęło. Aż sama się sobie dziwię, że dałam radę. Że nie poddałam się mimo tylu przeciwieństw, tylu hejtów, tylu niemiłych słów. Nigdy nie przypuszczałam, że zaczynając coś pisać osiągnę tak dużo w tak krótkim czasie.
Wiedziałam, że nie przestanę pisać, bo jak już wpadnie się w wir pisania to trudno z niego wyjść, wiem to z własnego doświadczenia.
Co do samego bloga.
Sam pomysł wpadł mi do głowy niespodziewanie, jakoś na początku tego roku. Czułam, że muszę go wykorzystać, bo historia sama w sobie wydawała się interesująca. Cóż, przyznam szczerze, że niektóre rozdziały zepsułam po całości i się do tego przyznaję z ręką na sercu, ale starałam się jak mogłam aby rozdziały były dosyć często, bo wiem jakie to jest ważne.
Było mi smutno i nadal jest, że tak mało osób komentowało.
Ale tak jak już kiedyś na jednym z blogów pisałam, że Was do tego nie zmuszę więc nie będę tego robić. Ale zawsze inaczej się czułam, gdy widziałam kilka miłych słów skierowanych do mnie. Naprawdę to podnosiło mnie na duchu i dawało więcej motywacji do pisania, bo wiedziałam że dużo osób czekało na nowy rozdział.
Jakaś cząstka mnie była w tym blogu. Głównie w charakterze Maggie, bo w końcu ona była wzorowana na mnie, a jej przyjaciółki na moich.
Reszta bohaterów także była wzorowana na innych osobach z mojego otoczenia.
Cieszę się, że mogłam dla Was pisać. I obiecuję, że nie skończę na tym. Wracam za niedługo do Was z "Inną", więc wyczekujcie nowej notki z informacją o tym gdzie będziecie mogli ją znaleźć, a tymczasem DZIĘKUJĘ za wszystko i do napisania!
Buziaki!








2 komentarze:

  1. Dziwne uczucie ze to juz koniec, no ale coz. Moi faworycie górą <3 ale co teraz zostaje najlepsze, INNA ! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie dzisiaj moja siostra znalazła twoje opowiadanie i mi poleciła
    Przeczytałam je i jestem w mega szoku. To jest poprostu megaaaa😍

    OdpowiedzUsuń